Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kluzik-Rostkowska: nie chcę się piąć za wszelką cenę

Marcin Darda
Joanna Kluzik-Rostkowska: jeśli PiS zechce mnie trzymać w naszej  "partyjnej zamrażarce", to będę zadowolona.
Joanna Kluzik-Rostkowska: jeśli PiS zechce mnie trzymać w naszej "partyjnej zamrażarce", to będę zadowolona. Marcin Obara
Z Joanną Kluzik-Rostkowską, łódzką posłanką PiS, rozmawia Marcin Darda.

Wróciła Pani do gotowania obiadów?

Wróciłam. Po kampanii babcia moich dzieci może wreszcie trochę odpocząć.

No to w domu wszyscy zadowoleni?

Zadowoleni. Wyjechaliśmy po kampanii na urlop do Krynicy Morskiej, było super, bardzo upalnie.

W PiS chyba też niektórzy bardzo zadowoleni. Ledwo pani wyjechała na urlop, a Jarosław Kaczyński już zerwał z łagodnym wizerunkiem, który Pani wykreowała.

Nie rozmawiałam z prezesem Jarosławe Kaczyńskim od czasu kiedy wyjechałam na urlop, ale mam takie przeświadczenie, że to wpływ emocji. Jarosław Kaczyński ma do nich prawo, ale jakie to będzie miało znaczenie dla postrzegania Prawa i Sprawiedliwości, to się dopiero okaże. Główny motyw to jednak emocje.

Jacek Kurski powiedział, że unikanie tematu katastrofy smoleńskiej w czasie kampanii było błędem. Pani rządziła sztabem, czyli to pani błąd.

Jacek Kurski był członkiem tego sztabu i chciał by te sprawy były eksponowane, natomiast sztab jest ciałem kolegialnym i po wielu dyskusjach dochodziliśmy do wniosku, że o tym mówić nie należy. Wtedy nie byłoby debaty na temat wizji Polski, wizji prezydentury Jarosława Kaczyńskiego. Jestem przekonana, że taka strategia miała swój głęboki cel i gdybym jeszcze raz stanęła przed taką decyzją, zrobiłabym to samo. Nie należało wyciągać tej sprawy (katastrofy - przyp. red.), bo ona wywołuje duże emocje. Trzeba było ją zostawić na czas "po" kampanii.

A Pani akcje w PiS nie spadają? Jest pani autorką świetnego wyniku wyborczego, a Jarosław Kaczyński wraca do Joachima Brudzińskiego i Jacka Kurskiego, których próżno kojarzyć z opcją centrową w PiS.

Powiem tak: Jacek Kurski i Joachim Brudziński pracowali w tym sztabie, więc nie jest tak, że nagle do prezesa dochodzi jakaś zupełnie, nowa, inna grupa polityków. Za ich ostatnimi wypowiedziami nie kryje się, moim zdaniem, jakaś polityczna kalkulacja, tylko emocje.

Czyli uważa Pani, że jej akcje wcale nie spadają?

Czy spadają, czy rosną... Nie wiem tego. Nie patrzę na politykę w ten sposób. Poproszono mnie o poprowadzenie tej kampanii, zrobiliśmy ją wspólnie i to wszystko.

A co z Pani przyszłością w PiS? Wicemarszałek Sejmu?

Nie mam pojęcia. Wracam w tym tygodniu do Sejmu i dowiem się o co chodzi.

Pani klubowy kolega Marek Suski stwierdził, że nie chciałby Pani na tym stanowisku, bo nie reprezentuje pani "głównego nurtu w PiS"?

Bo to jest prawda. Ale procedura jest taka, że kandydata musi zatwierdzić klub, partia. Ja nie bardzo wiem, w którą stronę to wszystko teraz pójdzie. To po prostu są spekulacje.

No to przypomnijmy te spekulacje. Oprócz wicemarszałka Sejmu pojawiły się także Pani "nominacje" na szefa klubu PiS, wiceprezesa partii, kandydatki na prezydenta Warszawy, Katowic, nawet Łodzi. Nie ma teraz drugiego polityka w kraju, wokół którego działoby się tyle co wokół Pani.

To jest oczywiście bardzo miłe, bo to znaczy, że praca którą żeśmy wykonali w kampanii została doceniona. Ale ja się na szefa klubu nie nadaję, dlatego, że szef klubu powinien łączyć różne opcje, a jestem przedstawicielką tylko jednej z grup w klubie PiS. Prezydent Katowic? Ja mieszkam w Warszawie, więc walka o prezydenturę Katowic mnie nie interesuje. Łódź? Byłoby fajnie, bo z Łodzi posłuje, ale to by oznaczało przeprowadzkę z Warszawy, co nie byłoby mi na rękę, bo mam dzieci w wieku szkolnym, a przecież w tym wieku dzieci zawierają przyjaźnie, sympatie w swoich klasach. Dlatego nie wchodzi to w grę. A jeśli chodzi o prezydenturę Warszawy, to uznałam, że nie będę o nią walczyć.

Zatem jeśli te wszystkie funkcje okazałyby się spekulacjami, to pozostanie pani szeregową posłanką?

Jestem wiceprzewodniczącą komisji polityki społecznej i jest mi z tym bardzo, bardzo dobrze. Ale jeśli Jarosław Kaczyński i dowództwo partii uznają, że powinnam się zająć innymi sprawami, to oczywiście wezmę to pod uwagę, rozważę. A jeśli uznają, że lepiej mnie trzymać w naszej "partyjnej zamrażarce", to będę z tego zadowolona. Ja, jeśli jakiekolwiek ambicje polityczne mam, to chciałabym znów być ministrem pracy i polityki społecznej, po to by skończyć te rzeczy, które rozpoczęłam (Joanna Kluzik-Rostkowska była ministrem w miesiącach sierpień - lipiec 2007 r., wcześniej pracowała jako wiceminister. - przyp.red.). Nie ma we mnie takich ambicji jak pięcie się za wszelką cenę w górę, czy zdobywanie kolejnych przyczółków politycznych. Będąc wiceszefem komisji polityki społecznej wiem, że mogę się przydać, a z drugiej strony powiem szczerze, że mam komfort niezależności. Taki komfort to jest bardzo cenna rzecz. A tę niezależność zachować łatwiej w komisji, niż na innym, eksponowanym stanowisku.

Kiedy to wszystko się rozstrzygnie?

Myślę, że sprawa mojej przyszłości rozstrzygnie się w ciągu najbliższych dni. Najpóźniej w sobotę.

Rozmawiał Marcin Darda

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto