Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Częstochowa: Wybuch na Północy [ZDJĘCIA] Eksplozja wstrząsnęła spokojnym osiedlem, dwie osoby zostały ranne

Bartłomiej Romanek
Bartłomiej Romanek
Częstochowską dzielnicą Północ w piątek, 9 sierpnia, wstrząsnęła potężna eksplozja, do której doszło w jednym z bloków przy ulicy Sosabowskiego. Prawdopodobnie podczas konstruowania ładunku wybuchowego domowej roboty rannych zostało dwóch braci. Jeden z mężczyzn stracił obydwie dłonie. Drugiemu lekarze musieli amputować palce u jednej ze stóp.

- Tutaj żyje się bardzo spokojnie. Mieszkamy niedaleko Lasku Aniołowskiego, to osiedle stworzone dla ludzi, którzy cenią sobie ciszę - mówi jeden z mieszkańców bloku przy ulicy Sosabowskiego 7 w Częstochowie. To w tym budynku doszło w piątek, 9 sierpnia, około godz. 20.30 do potężnej eksplozji.

Ciężko ranne zostały dwie osoby. To dwaj bracia, którzy wstępnych według ustaleń policji konstruowali w wannie petardę domowej roboty.

- Na miejscu pracowali policjanci kryminalni z Częstochowy i Katowic oraz pirotechnicy z Katowic - mówi Sabina Chyra-Giereś, rzeczniczka prasowa częstochowskiej policji. - Działania polegały na zabezpieczeniu miejsca zdarzenia i ewakuacji 26 osób. Przeszukano również mieszkanie, w którym doszło do eksplozji i piwnice. Zabezpieczono środki chemiczne, które mogą zostać wykorzystane do konstrukcji ładunków wybuchowych oraz prekursory materiałów wybuchowych. Posiadanie takich materiałów podlega karze 8 lat pozbawienia wolności.

St. kpt. Kamil Dzwonnik, rzecznik prasowy częstochowskiej straży pożarnej dodaje, że w kulminacyjnym momencie na miejscu zdarzenia pracowało aż 9 jednostek PSP, które ściśle współpracowały z policją.

Mieszkańcy dwóch klatek zostali ewakuowani na niemal całą noc. Przygotowano dla nich specjalny autobus oraz świetlicę, w której mogli spędzić noc.

- Ja mieszkam w klatce, która nie była ewakuowana. Ewakuacja objęła dwie pierwsze klatki. W trzeciej lokatorzy mogli zostać w mieszkaniach, ale nie mogli ich opuszczać - mówi jeden z mieszkańców feralnego bloku. - Usłyszałem potężny huk, ale na początku myślałem, że to wybuch gazu albo może wystrzał petardy w Lasku Aniołowskim, bo tam często młodzi ludzie odpalają petardy. Kiedy zobaczyłem, że coś się dzieje, a na miejsce schodzą się mieszkańcy, zadzwoniłem na 112. Była chyba godzina 20.35.

- To wielka tragedia, nawet nie mam sił o tym rozmawiać - mówi mężczyzna, którego spotykamy podczas wypakowywania zakupów z samochodu.

Bardziej rozmowny jest pan Mariusz. - Mój brat zna tą rodzinę. Mieszkam w bloku obok, ale nawet tam słyszałem potężny huk. Przyszliśmy zobaczyć, co się stało. Blok został otoczony przez służby ratunkowe, nie można była wychodzić. Z mieszkania wydobywał się dym - mówi pan Mariusz.

Mieszkańcy osiedla nie chcą się wypowiadać na temat rodziny, która mieszka w pomieszczeniu, w którym doszło do eksplozji. Niektórzy mówią tylko, że byli "nieodpowiedzialni, wymagali pomocy". Twierdzą, że już wcześniej w mieszkaniu miało dojść do pożaru. Tej informacji nie udało się nam jednak zweryfikować.

W sobotę życie na osiedlu powoli wracało do normy. Wzrok mieszkańców przyciągał tylko wóz transmisyjny stacji TVN24, która robiła relację "Live" z miejsca zdarzenia.

- Mieszkam w innej części dzielnicy Północ, ale przyjechałem zobaczyć, co się stało - zaczepia nas jeden z rowerzystów. - W nocy słyszałem sygnały pogotowia i straży, ale dopiero później syn powiedział mi, co się wydarzyło. Wiem, że to tragedia, ale jak można być tak nieodpowiedzialnym, żeby takie substancje przechowywać w bloku, gdzie mieszka tyle osób.

Jak udało się nam dowiedzieć, do eksplozji doszło w łazience. Petarda domowej roboty eksplodowała w wannie. Siła wybuchu była duża, bo szyby w oknach zostały wybite.

- Początkowo myśleliśmy, że był to wybuch gazu, później okazało się, że była to petarda domowej roboty. Na miejsce zadysponowaliśmy początkowo jeden zespół pogotowia ratunkowego, później dojechały jeszcze dwa następne, bo były potrzebne. Jeden z mężczyzn stracił obydwie ręce. Trzeba było amputować je na wysokości przedramienia. Drugiemu amputowano palce u stóp - mówił na antenie TVN 24, Marian Nowak, dyrektor częstochowskiej stacji Pogotowia Ratunkowego.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na czestochowa.naszemiasto.pl Nasze Miasto