Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak Kargul z Pawlakiem. Spór graniczny w Iwanowicach Dużych dzieli od lat [ZDJĘCIA]

Piotr Ciastek
Spór graniczny pomiędzy rodziną Kryczków a ich sąsiadami trwa już od lat. Przed Wielkanocą w częstochowskim sądzie miało odbyć się odczytanie wyroku. Jednak pomimo zapowiedzi rychłego końca wieloletniej batalii, znów nie udało się jej zakończyć.

Na rozprawie sędzina zażądała archiwalnych zdjęć satelitarnych, na których widoczne są stare zabudowania z lat 60. Jednak wtedy Kryczkowie nie byli właścicielami tej ziemi. Kupili ją, gdy budynki były już rozebrane i granica przy zakupie nie opierała się o stare zabudowania. Ile jeszcze może trwać ten spór?

Wojna w sądzie i na podwórkach

Iwanowice Duże, to wieś która liczy niecałe 1000 mieszkańców. Jak w każdej społeczności rodzą się kłótnie, tak i tutaj od wielu lat toczy się sąsiedzki spór pomiędzy dwoma rodzinami. Przypomina on konflikt bohaterów filmu “Sami swoi”, który opowiada o losach dwóch zwaśnionych rodzin Pawlaków i Kargulów. Przyczyną kłótni jest ziemia, którą Kargul zaorał o 3 palce za daleko w stronę ziemi Pawlaków, co doprowadziło do rozlewu krwi. W przypadku zwaśnionych rodzin z Iwanowic także chodzi o niewielki skrawek ziemi, jednak do rozlewu krwi nie doszło. Choć kłótni i przepychanek podczas tych ośmiu lat było sporo, to na szczęście batalia prowadzona jest głównie w sądzie.

Ośmioletnia batalia i brak rozstrzygnięcia

Kryczkowie kupili działkę w 1978 roku, z tego też roku pochodzi mapka obrazująca podział działek. Właściciele posesji przy ul. Krzepickiej posiadają także dokumenty (szkice polowe) z 1960 roku, które poświadczają robione wtedy w powiecie pomiary geodezyjne. Dopiero jednak w 2007 roku Kryczkowie wystąpili o geodezyjne wznowienie swojej działki. - Chcieliśmy wiedzieć, gdzie dokładnie przebiega nasza granica, by móc postawić ogrodzenie. Z dokumentów wynika, że granica naszej działki przebiega w linii prostej od miejsca za domem, przechodzi obok zabudowań i przecina ulicę Krzepicką biegnąc jeszcze dalej za nią. Nie rozumiemy więc dlaczego próbuje się nam wmówić, że granica ma jakieś załamania. Jak widać na mapach wszystkie działki obok wyznaczone są w linii prostej. - mówi Kazimierz Kryczek.

Sterta palet, nowe ogrodzenie i strach

Spór o przebieg granicy miał też wiele innych momentów zapalnych. Sąsiad Kryczków nawiózł na swoją działkę, tuż przy granicy, ziemię. Ustawił też tam, zdaniem Kryczków żeby uniemożliwić im postawienie ogrodzenia, bloczki i palety z materiałami budowlanymi, których część do dziś spoczywa na linii granicznej.
– Strach tutaj chodzić. Palety stoją na nieubitej ziemi. Ostrzegano mnie, żebym najlepiej chodziła kilka metrów od granicy, a w szczególności od słupa, który postawił pan Szymczyk. Widać, że nie jest on odpowiednio osadzony. – mówi Jadwiga Kryczek.
Wedle ekspertyzy biegłego, przeprowadzonej w 2013 roku, ziemia grozi osunięciem. Na tej podstawie w tym samym roku częstochowski sąd orzekł, że sąsiad Kryczków jest winny składowania materiałów w sposób, który naraża na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia i nałożył na niego karę grzywny. – Niestety sąd nie stwierdził, że materiały mają zniknąć albo zostać zabezpieczone. Musieliśmy założyć kolejną sprawę, która nałoży takie zobowiązanie na sąsiada. Ciągle musimy walczyć o swoje. - mówią rozgoryczeni Kryczkowie.

Jak mówią Kryczkowie w sprawie robi się wszystko, żeby granica nie została ostatecznie ustalona. - W pobliżu miejsca, gdzie stoją palety z bloczkami umieszczony jest niebieski palik, który potwierdza naszą granicę działki. Potwierdza on cztery pomiary niezależnych geodetów i biegłego sądowego. Potwierdził on, że jego pomiar pokrywa się z dokumentami z 1960 r. i 1978 r. oraz z rozgraniczeniem z 2012 roku. – Ja już tracę siły. Przez nerwy nie śpię po nocach . Oboje z mężem jesteśmy już zmęczeni tak długim procesem i nie rozumiemy, dlaczego wszystko działa przeciwko nam, skoro dokumenty potwierdzają naszą wersję. Niech pan to napisze. Nie boję się powiedzieć, że to matactwo i zmowa urzędnicza. – mówi roztrzęsiona Jadwiga Kryczek.

Wieloletnia batalia sądowa i sąsiedzki spór przybierają momentami groteskowy wymiar. Wątki sprawy są tak pogmatwane, że niektórzy gubią się już w ocenie dowodów i przebiegu wykonywanych pomiarów. Adwokat sąsiada Kryczków dopatrzył się tzw. błędu czeskiego. który dotyczył jednego z pomiarów geodezyjnych (zamiast 19,6 m wprowadzono odległość 16,9 m). Tego faktu nie potwierdził kolejny biegły, jednak sąd nie uznał jego opinii i postanowił kontynuować proces.

W sprawę włączyły się też władze gminy. Wójt gminy Opatów, Bogdan Sośniak interweniował w sprawie konfliktu pomiędzy sąsiadami jednak małżeństwo Krysiaków nie było zadowolone z jej efektów. Złożyli nawet skargę na wójta Opatowa Bogdana Sośniaka, który odmówił ponownego wszczęcia postępowania w sprawie, tłumacząc, że sąsiedzi zgodnie z jego zaleceniem usunęli nadmiar ziemi . W tych okolicznościach skarga na wójta została odrzucona.

Sąsiad Kryczków nie udziela informacji mediom, gdyż wciąż trwa proces. Miał się on zakończyć w ubiegłym tygodniu, jednak sprawa ciągnie się dalej. Proces może potrwać jeszcze wiele miesięcy. Nie widać jednak szans na zgodę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na klobuck.naszemiasto.pl Nasze Miasto