Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jurajski krajobraz po kataklizmie

Grażyna Dębała, Anna Dziedzic
Połamane drzewa tarasują drogę do Góry Birów w Podzamczu
Połamane drzewa tarasują drogę do Góry Birów w Podzamczu Fot. Anna Dziedzic
Jurajskie lasy po zimowym oblodzeniu wyglądają tak, jakby przetoczyła się przez nie trąba powietrzna. Za sprawą kataklizmu połamane drzewa leżą wszędzie. Niedrożne są szlaki turystyczne.

Leśnicy biją na alarm twierdząc, że usunięcie tych szkód może potrwać do wiosny, ale... przyszłorocznej. Będzie kosztowało ponad 150 milionów złotych.

Przewodnicy PTTK ostrzegają turystów, że do lata nie mają co liczyć na to, że bez problemów pokonają jurajskie szlaki. Leśnicy szacują, że aby odnowić drzewostan uszkodzony po styczniowym ataku zimy, potrzeba będzie nawet kilkunastu lat. Połamane drzewa trzeba jednak uprzątnąć jak najszybciej. Inaczej grozi nam plaga szkodników, które w takim drewnie mogą się błyskawicznie rozmnażać. Właśnie ruszyło porządkowanie jurajskich lasów.

Rozmiary kataklizmu tak naprawdę będzie można ocenić dopiero teraz, kiedy zginął śnieg i gdy odwołano obowiązujący do niedawna zakaz wstępu do lasu. Tymczasem wiosenna pogoda ściągnęła już na Jurę pierwszych turystów. Podczas weekendu wielu chciało np. pospacerować pięknym leśnym deptakiem z Podzamcza na Górę Birów. Niestety, dla wielu pokonanie tej trasy okazało się niemożliwe, bo deptak praktycznie nie istnieje. Pokotem leżą na nim powalone drzewa, które często zimą lód powalił razem z korzeniami.

- Największe zniszczenia zauważyłem na czerwonym Szlaku Orlich Gniazd - na odcinku od Karlina (dzielnica Zawiercia) do Podzamcza. Szlak prowadzi lasem. Choć drogi, którymi biegnie szlak, są szerokie, to obecnie nie można z nich korzystać. Są zawalone połamanymi drzewami. Podobnie jest w lasach w okolicach Ryczowa, Pilicy. Nie sprawdziłem jeszcze wszystkich szlaków w tym rejonie, ale podejrzewam, że tak samo wyglądają wszystkie w centralnej i północnej części Jury. Przyznam, że za mojego życia nie widziałem jeszcze tak zniszczonych lasów - mówi Andrzej Stróżecki, jurajski przewodnik PTTK z Zawiercia.

Jednocześnie ostrzega turystów, że co najmniej do lata nie powinni ruszać na leśne szlaki, bo prawdopodobnie nie uda się ich jeszcze udrożnić.

Marznący deszcz, który w styczniu i lutym osadzał się na drzewach, zniszczył około 1,5 tysiąca hektarów lasów. Leśnicy szacują, że powalone drzewa to około miliona metrów sześciennych drewna! Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Katowicach oszacowała straty na ponad 150 mln zł. Największe szkody są na tej części Jury Krakowsko-Częstochowskiej, która leży w granicach województwa śląskiego (np. Herby, Kłobuck).

- Jeszcze nie wszędzie udało się nam dotrzeć, więc jest wielkie prawdopodobieństwo, że straty będą większe. Zakazy wstępu do lasów odwołano dopiero niedawno. Wcześniej niebezpieczeństwo dla robotników leśnych było zbyt duże, żeby mogli tam bezpiecznie pracować. Oblepione zmarzliną i łamiące się pod jej ciężarem gałęzie ważą po kilkadziesiąt kilogramów. Gdyby któraś upadła na człowieka, to nieszczęście gotowe - wyjaśnia Krzysztof Chojecki, rzecznik prasowy katowickiego oddziału Lasów Państwowych.

Wielkie sprzątanie w lasach ruszyło kilka dni temu, ale już wiadomo, że potrwa wiele miesięcy. Ogromne straty będą w lasach Nadleśnictwa Olkusz. Straty sięgają tam 61 tys. metrów sześciennych drewna. Ponownie trzeba będzie zalesić około 70 hektarów. Bardzo źle jest też w Nadleśnictwie Złoty Potok, gdzie straty oszacowano na 50 tys. m sześć. drewna. Wstępne szacunki mówią o tym, że w Złotym Potoku straty powierzchniowe sięgają nawet do 50 hektarów.

- Pracuję w lasach już od 29 lat, ale takich zniszczeń po gołoledzi jeszcze nigdy nie widziałem. Drzewa połamane są na tysiącach hektarów powierzchni. U nas najgorzej jest w okolicach Pilicy i Żarnowca - mówi Jan Gamrat, zastępca nadleśniczego w Nadleśnictwie Olkusz (tereny nadleśnictw nie pokrywają się z granicami administracyjnymi).

W Nadleśnictwie Siewierz podczas styczniowego ataku zimy najbardziej ucierpiały drzewa w lasach prywatnych. Również tutaj sprzątanie nadzorują leśnicy.

- W wielu miejscach sterczą tylko kikuty. Został pień, a cała korona pod ciężarem lodu opadła. Jeśli chodzi o drzewa w dużym skupisku, to trzeba je uprzątnąć jak najszybciej. Powinny zniknąć najdalej w ciągu kilku tygodni. To pozwoli uchronić las od szkodników. Pozostałe drzewa mogą nawet zgnić, jeśli właścicielom prywatnych lasów nie zależy na ich uporządkowaniu - przyznaje Andrzej Włóka z Nadleśnictwa Siewierz.

Sprawą zainteresowały się też władze miast dotkniętych klęską.

- Na bieżąco monitorujemy sytuację. W lasach gminnych szkody sięgają 600 m sześć. drewna. Najgorzej jest w Ryczowie, Kolonii Ryczów, Podzamczu, Mokrusie, Kiełkowicach i Gulzowie. Drewno z porządkowania lasów postaramy się sprzedać. Już pod koniec miesiąca ogłosimy przetarg albo spróbujemy przygotować licytację - mówi Andrzej Mikulski, burmistrz Ogrodzieńca.


150 mln złotych będzie kosztować usunięcie zimowych szkód w jurajskich lasach

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zawiercie.naszemiasto.pl Nasze Miasto