Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kontrole na prywatnych posesjach. Urzędnicy sprawdzą czym palimy w piecach.

Pior Ciastek
Fot. ARC NM
Kłobuck to nie jedyna miejscowość w powiecie, która zmaga się ze smogiem. Walkę z palącymi w piecach śmieciami chce rozpocząć gmina Wręczyca, a to wszystko w związku ze zgłaszanymi przez mieszkańców skargami.

- Smród taki, że nie da się wyjść na podwórze. Nie mówiąc już o otwarciu okna. Cała wieś mgłą zasnuta. Najgorzej jest wieczorami – mówi pani Anna z Wręczycy Wielkiej.

Urząd Gminy we Wręczycy Wielkiej poinformował niedawno o planowanych kontrolach nieruchomości, w zakresie przestrzegania obowiązujących zasad dotyczących emisji z kotłowni, na terenie obu wręczyckich sołectw. Kontrole są przeprowadzane wybiórczo już od 18 stycznia. Gdzie może zgłosić się człowiek, który mieszka w miejscowości, gdzie nie ma straży miejskiej, a sąsiad zatruwa mu atmosferę?

Jak informuje Miłosz Jakubowski, radca prawny w Fundacji Frank Bold, to wójt może zlecić kontrolę przestrzegania i stosowania przepisów o ochronie środowiska – w tym dotyczących tego, co jest spalane w domowych urządzeniach grzewczych.

Kontrolę może zlecić strażnikom gminnym, jeżeli ci są, a jeżeli ich nie ma, może zlecić to pracownikom urzędu. Ich kompetencje są właściwie takie same. Jest tylko jedno zastrzeżenie. Strażnik może nałożyć mandat. Urzędnik wyznaczony przez wójta nie może tego zrobić, zamiast tego wysyła wniosek o ukaranie do sądu.

Jeżeli nikogo w gminie nie wyznaczono do kontrolowania w takich przypadkach, należy zażądać spotkania z osobą kierującą wydziałem ochrony środowiska lub bezpośrednio z wójtem i domagać się, by kontrole były prowadzone. Kiedy wójt się uchyla i nie podejmuje działań, trzeba rozważyć złożenie skargi na przykład do Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska, która kontroluje przestrzeganie programów ochrony powietrza lub do wojewody.

Kiedy wójt się nie uchyla, powinien wyznaczyć osobę do kontroli i wystawić jej pisemne upoważnienie. Następnie urzędnik powinien udać się pod dom osoby, którą podejrzewa się o używanie zabronionego paliwa lub spalanie odpadów i w trybie artykułu 379 prawa ochrony środowiska wszcząć kontrolę.

- Teraz mamy dwa scenariusze. Kontrolowany wpuści urzędnika na posesję i dopuści go do kotła albo nie. Jeżeli otworzy drzwi to urzędnik będzie mógł sprawdzić, czy nie są spalane butelki lub inne odpady, czy nie jest zgromadzone paliwo zakazane przez uchwałę antysmogową. Do rozpoznania tego nie jest potrzebna specjalistyczna wiedza. Odróżnienie mułu od paliwa dozwolonego nie jest skomplikowane. W gminach powinna być chociaż jedna osoba, która posiada wiedzę pozwalającą na odróżnienie paliwa zakazanego od dozwolonego. Modelowy scenariusz jest więc taki, że urzędnik przychodzi, jest wpuszczany na posesję, sprawdza, czy są spalane odpady lub niedozwolone paliwa. Jeżeli stwierdza, że są, sporządza protokół i z tym protokołem udaje się do urzędu, a wójt występuje z wnioskiem o ukaranie do sądu - mówi Miłosz Jakubowski. Jeżeli jednak będą jakieś wątpliwości, to wtedy pojawia się sprawa poboru próbek.

- Z tym są jednak problemy. Przede wszystkim takie, że ich badanie kosztuje, a gmina nie ma obecnie możliwości prawnych, żeby odzyskać koszty badania. Nawet jeżeli udowodni, że osoba podejrzana o popełnienie wykroczenia, rzeczywiście je popełniła. Sprawdzenie jednej próbki kosztuje około 1000 złotych. Mniejsze gminy unikają takich wydatków i trudno im się dziwić. Wszystko zależy jednak od sytuacji. Kiedy widzimy, że w kotle są butelki, to nie ma wątpliwości. Ale są i takie sytuacje, w których ktoś ma obok pieca zgromadzone fragmenty pociętych mebli, drewna pomalowanego lakierem, ale w danej chwili ich nie spala. Wtedy sprawa jest trudna. Jest to kwestia oceny tego, na ile jesteśmy w stanie udowodnić, że ktoś tym palił. Z paliwem jest łatwiej. Jeżeli ktoś ma zgromadzony muł węglowy koło kotła, to wiadomo w jakim celu – dodaje Jakubowski.

Wielokrotnie wśród mieszkańców pojawia się pytanie, czy urzędnik może wejść na posesję i wbrew powszechnemu przekonaniu nie potrzebuje do tego żadnego nakazu. Zgodnie z artykułem 379 prawa ochrony środowiska może wejść na teren nieruchomości prywatnej od 6 do 22.

- Istotne jest to, że jeżeli osoba kontrolowana odmawia wejścia na posesję lub utrudnia przeprowadzenie kontroli, to sankcja staje się poważniejsza. Takie zachowanie spełnia znamiona przestępstwa zagrożonego karą pozbawienia wolności do lat 3. Mówi o tym art. 225 kodeksu karnego. O ile więc samo spalanie odpadów jest wykroczeniem, to już uniemożliwienie kontroli – przestępstwem. W interesie kontrolowanego jest wpuszczenie urzędnika, bo nawet jak spalał odpady, to grozi mu za to mniejsza kara – wyjaśnia Jakubowski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na klobuck.naszemiasto.pl Nasze Miasto