Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

O Oliwkowej farmie z autorką i właścicielką

WL
Występowała u boku Laurence'a Oliviera i Maxa Von Sydowa, grała też u Stanleya Kubricka. Jako aktorka osiągnęła sukces. Carol Drinkwater postanowiła jednak nie spoczywać na laurach i pewnego dnia zaczęła pisać powieści. O swoim życiu w Prowansji, o oliwkach...i oczywiście o miłości. Nakładem Wydawnictwa Literackiego ukazuje się właśnie pierwsza powieść Drinkwater zatytułowana "Oliwkowa farma".


- Jest Pani znaną aktorką. Dużą popularność, także w Polsce, zdobyła Pani dzięki serialowi BBC Wszystkie zwierzęta duże i małe. A jednak najwyraźniej aktorstwo Pani nie wystarcza… czy pisarstwo jest swego rodzaju dopełnieniem aktorstwa? A może pisanie powieści już stało się dla Pani ważniejsze niż granie w filmach?

- Myślę, że rozważania, który z moich zawodów jest dla mnie ważniejszy, nie oddają istoty sprawy. Zawsze chciałam zostać pisarką. MIAŁAM PEWNOŚĆ, że będę aktorką, a pisarstwo pozostawało raczej sferze marzeń, jakkolwiek od zawsze prowadziłam pamiętniki i w notatnikach zapisywałam rozmaite spostrzeżenia. Zajmuję się także fotografowaniem, moje zdjęcia bywają wykorzystywane do artykułów, które piszę do gazet. Jeśli zajrzycie na moją stronę www.caroldrinkwater.com, znajdziecie tam galerię moich fotografii. Rzecz w tym, że kieruje mną konieczność wyrażania tego, co czuję. Gdybym umiała malować lub komponować muzykę, spróbowałabym sił także w tych dziedzinach. Mam potrzebę mówienia o moich uczuciach, o tym jak odbieram otaczający mnie świat.

- Występowała Pani m.in. w Mechanicznej pomarańczy Stanleya Kubricka. Jak wspomina Pani tamto doświadczenie?

- To była moja pierwsza praca po ukończeniu szkoły aktorskiej i nie posiadałam się ze zdumienia, że tak wielki mistrz raczył zaproponować mi choćby cztery linijki (dwie zostały wycięte przed kręceniem zdjęć!). Kubrick był perfekcjonistą i człowiekiem niezmiernie liczącym się z uczuciami innych. Rzadko zdarzało mi się pracować na planie filmowym, na którym cały zespół tak szanowałby reżysera i mówił o nim wyłącznie w superlatywach. Kubrick był geniuszem, a przy tym doskonałym technikiem. I nawet te kilka linijek, które od niego otrzymałam, przyjęłam jako olbrzymie wyróżnienie.

- Skoro już o filmie mowa, zapytam również o polskiego reżysera Jana Jakuba Kolskiego, bo z nim także Pani współpracowała – na planie filmu Magneto.

- Tak, współpraca z Jakubem dała mi wiele radości. Nie było to łatwe doświadczenie, gdyż komunikowaliśmy się poprzez tłumacza, do tego miałam rolę w języku francuskim. Jednak uwielbiałam to przedsięwzięcie. Jakub był niezwykle spontaniczny, a to zawsze ekscytuje.

- Czy łatwo było podjąć decyzję o spisaniu własnej historii? Oliwkowa farma to w końcu powieść autobiograficzna. Podejrzewam, że długo Pani rozważała wszelkie za i przeciw…

- Nie. Na podjęcie tej decyzji nie potrzebowałam wiele czasu. To prawda, te książki miejscami są bardzo osobiste, ale także opiewają wspaniały zakątek świata, jego piękno. Uwielbiam pracę nad moimi oliwkowymi powieściami.

- Akcja Oliwkowej farmy toczy się w Prowansji. Książek o tym regionie Francji nie brakuje. Pani jednak, w przeciwieństwie do wielu innych autorów, nie ukrywa, że początki Pani życia w willi Appasionata nie były łatwe. Zmagali się Państwo z całą masą problemów. Mało co, a popadliby Państwo w ruinę finansową. Co było najtrudniejsze w tym okresie?

- Utrzymanie się na powierzchni! Gdy znajdziemy się w trudnym położeniu, a przebywamy daleko od domu, przez co rozumiem z dala od rzeczy, do których przywykliśmy i od ludzi, z którymi byliśmy blisko, możemy dotkliwie odczuwać samotność. Wszakże, patrząc wstecz, widzę tamten okres jako wyjątkowe wyzwanie. Wzmocniło mnie i nauczyło doceniać to wszystko, co mam.

- Co doradziłaby Pani wszystkim osobom, które być może znajdują się w podobnej sytuacji, jak Pani w powieści Oliwkowa farma – zmieniają otoczenie, mają kłopoty z językiem, starają się zyskać akceptację sąsiadów itd.

- Nie udzielę żadnej rady, gdyż każdy przypadek jest wyjątkowy. Mogłabym jedynie powiedzieć, że jeśli macie jakieś marzenie, walczcie o nie.

- Jednym z bohaterów Oliwkowej farmy jest Michele, obecnie Pani mąż, a w momencie, gdy toczy się akcja powieści - narzeczony. Czytając książkę miałem wrażenie, że z podziwem przyglądała się Pani jego walce o Appasionatę. Dopiero chyba w Appasionacie tak naprawdę Pani go poznała?

- Michel i ja zaangażowaliśmy się w kupno tej posiadłości, gdy byliśmy w sobie szaleńczo zakochani, a dom i jego położenie zauroczył nas oboje. Tak naprawdę nie przemyśleliśmy tego przedsięwzięcia. Trudności finansowe i choroba Michela mogły dostarczyć nam pretekstu do porzucenia tego miejsca i do rozstania się, ale tak się nie stało: przetrwaliśmy i poszliśmy dalej, i jestem przekonana, że łączy nas naprawdę silna więź. Myślę, że możemy uważać się za wybrańców losu.

- Appasionata z całą pewnością dzisiaj wygląda zupełnie inaczej niż na początku Oliwkowej farmy. Może ją Pani w kilku słowach dla nas opisać? A może przeczytamy o tym w kolejnych częściach sagi?

- Przeczytacie o tym na następnych stronach sagi! To niezwykle piękne, magiczne miejsce.

- Polacy często odwiedzają Prowansję. Być może nawet nie wiedzą, że ten dom na stoku to Pani willa. Spotkała Pani jakichś Polaków w Prowansji?

- Prawdę mówiąc, niewielu! Ciekawe, gdy szukam jakiejś pozycji w miejscowych księgarniach, w których mówi się po angielsku, spotykam czytelników z całego świata, natomiast nigdy Polaków. Nie mogę się doczekać spotkania z nimi teraz, gdy moje książki zostaną przetłumaczone.

- Nie padło jeszcze pytanie o oliwki. Pani książka to nie tylko historia miłosna, to także zbiór wielu bezcennych informacji na temat oliwek i oliwy. O kilku lat pracuje Pani w zespole ekspertów UNESCO, który ma opracować Szlak Oliwkowego Dziedzictwa w basenie Morza Śródziemnego. Jak wyglądają prace tego zespołu? Co udało się już osiągnąć?

- To bardzo istotne zagadnienia, jednak te dwie kwestie nie są ze sobą bezpośrednio powiązane! Co do oliwek, to moje książki wiele opowiadają o tych owocach i o tłoczonej z nich oliwie, gdyż mieszkamy na oliwkowej farmie. We wszystkich tomach pojawia się wątek oliwkowy, ale można czerpać z nich przyjemność bez konieczności interesowania się oliwkami i ich uprawą. A jak wygląda sprawa z Unesco i Szlakiem Oliwkowego Dziedzictwa? Dwie książki: Oliwkowy szlak i Oliwkowe drzewo traktują o podróży, którą samotnie odbyłam wokół Morza Śródziemnego w poszukiwaniu dawnych i współczesnych opowieści o tym drzewie, o jego uprawie i kultywacji. Ten właśnie aspekt najbardziej interesuje UNESCO. Obecnie Michel i ja pracujemy nad obszernym filmem dokumentalnym. Film zainspirowały moje książki, a UNESCO przejęło patronat nad serialem. Współpracuje z nami i dostarcza nam kontaktów w mniej dostępnych krajach i tam, gdzie filmowanie wiąże się z pewnymi komplikacjami. To wspaniałe przedsięwzięcie i podchodzę do niego z ogromnym entuzjazmem. Tak jak i do faktu, że te wszystkie powieści są tłumaczone na język polski. Z niecierpliwością oczekuję pierwszych reakcji polskich czytelników. Jeśli któryś chciałby porozmawiać ze mną bezpośrednio, znajdzie mnie na Facebooku, na stronie: Olive Farm. Każdy może tam do mnie dołączyć i uczestniczyć w rozmowach i dyskusjach oraz spotkać się z ludźmi z całego świata, którzy lubią moje książki i interesują się tym, co ma dla mnie znaczenie. Cudownie byłoby poznać także opinie Polaków na niektóre z tych spraw!
Źródło: Wydawnictwo Literackie

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto