Chociaż rok szkolny dobiegł końca, młodzież ucząca się w szkołach ponadgimnazjalnych naszego województwa nadal nie otrzymała stypendiów unijnych. Zawiniła biurokracja, ale cierpią na tym młodzi ludzie, którzy liczyli na wyrównanie swoich szans edukacyjnych.
– We wrześniu 2004 r. podpisałam umowę ze starostwem o przyznaniu stypendium dla córki w wysokości 200 zł – mówi Zofia Kijas z Ogrodzieńca. – Robiłyśmy zakupy, zbierałyśmy faktury, a pieniądze dostałyśmy jedynie w styczniu – za wrzesień i październik. Od tej pory jest cisza.
Gdzie są pieniądze?
Roksana Kijas jest uczennicą Technikum Hodowli Koni w Zespole Szkół Rolniczych w Żarnowcu. Razem z mamą próbowały dojść, kiedy dostaną pieniądze. Ze szkoły, gdzie składają faktury, zostały odesłane do starostwa, ze starostwa – do Urzędu Marszałkowskiego.
– Tam usłyszałam, że nic nie wiedzą o pieniądzach, a Zawiercie nie podało jeszcze kwoty, o jaką się ubiega. Na początku maja zadzwoniłam do Ministerstwa Gospodarki – mówi matka. – Tam usłyszałam, że na początku kwietnia zostało do Katowic przesłane 8 mln złotych, więc to nie jest ich wina, że jeszcze nie otrzymaliśmy stypendiów.
Kto zawinił?
W samym powiecie zawierciańskim w podobnej sytuacji jest ok. 1000 dzieci. W całym województwie 13 tysięcy.
– Mamy problemy kadrowe – tłumaczy się rzecznik Urzędu Marszałkowskiego Wojciech Zamorski. – Poza tym nie możemy wysłać do starostwa drugiej transzy pieniędzy, póki nie rozliczy pierwszej. W przypadku Zawiercia problemem było m.in. przedstawienie przez rodziców rachunków wystawionych przed datą złożenia wniosku przez starostwo. Pojawiały się również wydatki niekwalifikowalne.
– To nie nasza wina, że Urząd Marszałkowski po kilka razy odsyła nam do poprawienia rozliczenia – twierdzi Maciej Pawłowski, rzecznik prasowy Starostwa w Zawierciu. – Gdyby od początku były jasno określone zasady za co możemy zwracać, nie byłoby problemu. To bolesna sprawa, bo nikomu z władz powiatowych nie zależy na tym, żeby odkładać wypłatę stypendiów. Ludzie, którzy powinni je otrzymywać, to potencjalny elektorat.
Tajniki biurokracji
Skąd więc bałagan w dokumentach? Przede wszystkim do granic absurdu posunięta została nieufność wobec beneficjentów. To, że Roksana ma w umowie zapisane 200 zł stypendium nie oznacza faktycznie przysługującej kwoty, tylko sumę, do której są pokrywane wydatki. Każdy z nich, nawet jeśli będzie to pięć ołówków, musi udokumentować fakturą imienną. Starostwa sprawdzają dokładnie każdą fakturę. Jeśli jest niepoprawna, stypendium nie zostanie wypłacone. O jej odrzuceniu mogą zadecydować względy formalne (brak pieczątki lub podpisu), ale również fakt, że znalazły się na niej wydatki nie ujęte w spisie. Na przykład: dziecku przysługują w roku dwie pary butów, w tym jedne sportowe. Jeśli zabraknie na rachunku przymiotnika „sportowe”, nie zostanie on zaakceptowany.
– To beznadziejne. W regulaminie wypłaty stypendiów, jaki otrzymaliśmy wraz z umową, cele, na jakie możemy wydać pieniądze, określone są bardzo ogólnie. Jest tam wymieniony m.in. zakup przyborów i pomocy szkolnych niezbędnych do realizacji programowych zajęć dydaktycznych szkoły – mówi Roksana. – Tymczasem nie uwzględniono mi faktury na toczek do jazdy konnej na obowiązkowych lekcjach w szkole, chociaż to jakby część szkolnego mundurka.
Do zwrotu
Ale bywa jeszcze gorzej: są wątpliwości czy na przykład prawo do kalkulatora mają tylko uczniowie klas matematycznych czy także humanistycznych. Czy można zakwalifikować piórnik z wyposażeniem czy bez? Czy stypendia przysługują również w czasie wakacji, czy tylko do dnia odebrania świadectwa?
Pieniądze na stypendia z programu wyrównywania szans edukacyjnych z Europejskiego Funduszu Społecznego, przysługują na lata 2004-2006. Na razie więc te, których nie udało się wykorzystać w pierwszym okresie, zostają do dyspozycji urzędów marszałkowskich. Ale jeśli praktyka się nie zmieni i urzędnicy się nie dogadają, dzieci nadal nie dostaną pomocy, a niewykorzystane pieniądze będziemy musieli zwrócić Brukseli.
Urzędnicy zajmujący się projektem stypendialnym mają wiele uwag:
Stypendia dla uczniów szkół ponadgimnazjalnych finansowane z funduszy unijnych przysługują po raz pierwszy w ramach programu wyrównywania szans edukacyjnych poprzez programy stypendialne. Skierowane były do niezamożnych przyszłych maturzystów z terenów wiejskich i zagrożonych marginalizacją. Od września, a najpóźniej od grudnia 2004 roku mieli otrzymywać co miesiąc od 150 do 250 zł. Zasady programu ustalało Ministerstwo Gospodarki i Pracy. Pieniądze z Unii przez Ministerstwo Finansów szły do Urzędów Marszałkowskich, a stamtąd do powiatów, które przyznawały je uczniom.
Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?