Częstochowska prokuratura musi umorzyć śledztwo w głośnej w całej Polsce sprawie smalcu wytwarzanego z psiego tłuszczu. Okazało się, że kolejne ekspertyzy nie są w stanie określić wieku smalcu. - Niestety nie udało się zebrać dowodów na to, że podejrzane znęcały się i zabijały zwierzęta i wprowadzały do obiegu produkt spożywczy szkodliwy dla zdrowia i życia ludzi - informuje Romuald Basiński, rzecznik prokuratury. - Skoro nie znamy wieku smalcu trudno będzie udowodnić, że to kobiety zabijały psy - tłumaczy Romuald Basiński, rzecznik częstochowskiej prokuratury.
Ponad rok temu policja wkroczyła do gospodarstwa w Brodach-Malinie. Znalazła tam nie tylko kilkadziesiąt zamkniętych psów, zwierzęce szczątki, zakrwawione odzież, siekierę i wirówkę, ale również butelki z tłuszczem nieznanego pochodzenia.
Prokuratura postawiła zarzut znęcania się i zabijania zwierząt ze szczególnym okrucieństwem córce i matce. Agata G. i jej matka winą obarczyły zmarłego przed kilku laty ojca. -Nie mamy podstaw, by podważyć te zeznania. Znalezione w gospodarstwie szczątki zwierząt też nie świadczą, że to podejrzane je zabiły - dodaje Basiński.
Wcześniej przesłuchiwana w charakterze świadka Agata G. przyznała, że w gospodarstwie mordowano psy i robiono z nich smalec. - Nie mogliśmy wykorzystać tego jako dowodu, bo zeznawała wówczas w charakterze świadka, a nie podejrzanej - tłumaczy Basiński. - Śledztwo będzie umorzone. Nie ukrywamy jednak, że sprawa była precedensowa i miała ogromny walor edukacyjny dla społeczeństwa i organów ścigania.
Renata Mizera, która kierowała częstochowskim oddziałem Fundacji For Animals jest zbulwersowana. - To porażka organów ścigania. Czekam na umorzenie śledztwa. Wtedy podejmę kolejne kroki. - deklaruje.
Prokuratura zleciła cztery badania smalcu. Pierwszą analizę na zlecenie prokuratury wykonano w białowieskim zakładzie Polskiej Akademii Nauk. Ta potwierdziła, że smalec produkowano m.in. z psów. Znajdował się tam również tłuszcz z innych zwierząt. Niestety specjaliści nie byli w stanie określić czasu produkcji.
Drugą opinię sporządzili naukowcy z warszawskiego Instytutu Biotechnologi Przemysłu Rolno-Spożywczego. Potwierdzili, że nie da się określić wieku tłuszczu, ale nie dali gwarancji, że to smalec psi, gdyż identyczne oznaczenie ma tłuszcz lisi. Dlatego prokuratura zleciła kolejne badanie. Podobnie jak i organizacja Elpis - Nadzieja dla Zwierząt, bowiem działaczki tej organizacji kupiły psi smalec w kłobuckim gospodarstwie. Ekspertyzę wykonało balickie laboratorium Instytutu Zootechniki Państwowego Instytutu Badawczego. Ustaliło skład smalcu: był to tłuszcz bydła, świni i kota. Czwarta opinii mówi, że był on wytapiany m.in. z psów.
Tymczasem przez blisko rok nikt nie sprawdzał, co dzieje się w kłobuckim gospodarstwie. W sierpniu ubiegłego roku powiatowy lekarz weterynarii w Kłobucku wydał decyzję, na podstawie której można było kontrolować zwierzęta zostawione. - Interweniujemy tylko wtedy, gdy ktoś nam zgłosi, że zwierzęta są przetrzymywane w złych warunkach - twierdzi Tadeusz Sarna, śląski wojewódzki lekarz weterynarii.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?