MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Skazani na wegetację?

Piotr Piesik
Teresa i Edward Krawczykowie bez skutku czekają na pomocną dłoń kogokolwiek.
Teresa i Edward Krawczykowie bez skutku czekają na pomocną dłoń kogokolwiek.
Na rodzinę Krawczyków z Łobodna jakby zawziął się los i doświadcza ich kolejnymi nieszczęściami. Choroby, tragiczne wypadki... Mówią o tym z goryczą i łzami, lecz jakoś by to przetrzymali.

Na rodzinę Krawczyków z Łobodna jakby zawziął się los i doświadcza ich kolejnymi nieszczęściami. Choroby, tragiczne wypadki... Mówią o tym z goryczą i łzami, lecz jakoś by to przetrzymali. Najgorsza dla nich jest bezduszność sąsiadów.

Mieszkają w Łobodnie blisko pięćdziesiąt lat, szmat czasu. Przejęli rodzinną gospodarkę. Budynki były bardzo stare, więc częściowo je rozebrali, postawili nowe. Teraz sami przyznają, że na podwórku mają bałagan, lecz jak ma być inaczej, skoro całą gospodarką zajmuje się siedemdziesięciokilkuletnia kobieta, która na dodatek musi opiekować się niewidomym od dwudziestu lat mężem?

- Zachorowałem i straciłem wzrok. Po obejściu chodzę z laską. Tutaj wszędzie wiem, gdzie co jest, to się nie przewrócę. Kiedyś naprawdę dobrze gospodarowałem, wielu może poświadczyć. Miałem siedem hektarów, konie, źróbki, maszyny, pola obrabiałem jak się należy. A teraz co? Tylko inwalidzka renta i czekanie na śmierć? — mówi Edward Krawczyk z trudem powstrzymując łzy. To przejmujący widok starszego mężczyzny bliskiego płaczu, lecz jak głęboka musi być gorycz niegdyś sprawnego człowieka, dziś skazanego na białą laskę.

Nieszczęścia jednych hartują, inni po prostu załamują się. Teresa i Edward Krawczykowie mają dwie córki, dochowali się wnucząt. Lecz obaj zięciowie nie żyją, zginęli w wypadkach drogowych. Nie ma im więc kto dopomóc. Gospodarka jest pełna kontrastów — dom skromny, lecz pokryty porządną blaszaną dachówką. Solidna stodoła i szopa, kurnik. W obejściu stoi kilka maszyn rolniczych, mocno już zardzewiałych i zarośniętych trawą. Nie ma komu ich używać.
Krawczykowie z pokorą przyjmują swój los. Ciąży im tylko nieżyczliwość sąsiadów, na którą najbardziej się skarżą. Nie są w stanie powiedzieć, od czego tak właściwie wszystko się zaczęło, ponoć jeszcze dziadkowie nie bardzo mogli się porozumieć.
- Kiedy przejąłem gospodarkę, musiałem stawiać budynki, wtedy rozmawiałem z sąsiadką, chciałem się dogadać. Nie wiem, dlaczego nie wyszło. Nawet było dobrze, potem zabrali nam odpływ wody z pola na drogę. Nie możemy nawet otynkować ściany domu. Z drugimi sąsiadami, z drugiej strony naszego domostwa jest wszystko w porządku, dlaczego z tymi nie może być? Czy to my jesteśmy tacy źli? Przecież nikomu nie zawadzamy — chaotycznie opowiada Edward Krawczyk.
— Wnuczek mi opowiadał — babciu, to nie są dobrzy ludzie, wyśmiewają się ze mnie, że mam tatusia zabitego. Przecież to tragedia była dla tego chłopca, jak można było tak postąpić? — pyta Teresa Krawczyk.

Oprowadza po podwórku, za nami powoli podąża jej mąż, pomagając sobie laską. Między ich posesją a sąsiada nie ma nawet płotu. Wiadomo, jak to na wsi, tak czy tak wiedzą sąsiedzi, jak kto siedzi. Krawczykowie twierdzą, że poszli do geodety rozmawiać o formalnym rozgraniczeniu działek. Zażądał ponoć 40 tysięcy złotych i musieli zrezygnować. Tyle nie mają. Nie chcą się z nikim dochodzić, proszą tylko o spokój i odrobinę życzliwości. Nie skarżyli się sołtysowi, nie pojechali do gminy.
- Poszłam tylko raz, żeby ścięli topolę, która strasznie puszcza korzenie na pole. Odpowiedzieli, że to nie ich sprawa, tylko sąsiada, bo na jego polu rośnie. Poprosiłam jego, tylko mnie wyśmiał — przez łzy mówi pani Teresa.
- Gdybym tak miał swoje oczy... — wtóruje jej mąż.
Sołtys Łobodna Władysław Merda dobrze zna Krawczyków, choć mieszka na drugim końcu wsi. Zawsze byli grzeczni, rozmowni. Nigdy jednak nie mówili mu, że dzieje się z nimi coś złego. Nigdy nie prosili o pomoc.
- Nie rozstrzygam sąsiedzkich problemów, najlepiej, kiedy ludzie sami załatwią to między sobą. Ale przecież jakąś pomoc można byłoby zorganizować — mówi sołtys.
Mimo kilku prób nie udało nam się spotkać sąsiada Teresy i Edwarda Krawczyków aby poznać jego zdanie w całej tej sprawie, wyjaśnienie podłoża konfliktu. Być może ze strony Krawczyków także nie było dobrosąsiedzkich stosunków, o czym nie chcą wspominać. Bezskuteczne były też poszukiwania kontaktu telefonicznego. Z powodu urlopu szefowej Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej nie mogliśmy też ustalić, dlaczego Krawczykowie nie otrzymali dotąd wsparcia z GOPS, choć starsi ludzie mogli już po prostu o tym zapomnieć. Jednak mają prawo liczyć na pomoc, mimo że wstydzą się o nią poprosić. Trudno jakoś uwierzyć w to, że niewidomy od 22 lat człowiek jakoś „umykał” instytucjom opieki społecznej. Do sprawy z Łobodna z pewnością powrócimy na łamach ∑.


GOPS przyznaje wsparcie
Kiedy wpłynie informacja o ludziach potrzebujących wsparcia, Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej przeprowadza tzw. wywiad środowiskowy, mający ustalić rzeczywistą sytuację danych osób. Sprawdzane są ich warunki bytowe i materialne, po czym zapada decyzja o przyznaniu lub odmowie przyznania pomocy. Może mieć ona różną formę – zasiłku, dostarczenia artykułów żywnościowych lub opału, pomocy pracownika socjalnego.
Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Kłobucku mieści się przy ul. 11 Listopada 26, tel. 317-29-06.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Seria pożarów Premier reaguje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na klobuck.naszemiasto.pl Nasze Miasto