Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szambo jest czy go nie ma?

Piotr Piesik
Stanisław Wączek pokazuje, gdzie sąsiad wszedł w jego teren na szerokość 160 centymetrów.
Stanisław Wączek pokazuje, gdzie sąsiad wszedł w jego teren na szerokość 160 centymetrów.
Stanisław Wączek już co najmniej dwa razy mógł zażądać rozbiórki budowli, które w granicach jego posesji wybudował sąsiad. Nie zrobił tego i chyba teraz żałuje. Nadzór budowlany opowiedział się bowiem przeciwko niemu.

Stanisław Wączek już co najmniej dwa razy mógł zażądać rozbiórki budowli, które w granicach jego posesji wybudował sąsiad. Nie zrobił tego i chyba teraz żałuje. Nadzór budowlany opowiedział się bowiem przeciwko niemu.

Wączek jest emerytowanym nauczycielem, od 42 lat mieszka na tej samej posesji w Zajączkach Pierwszych, którą razem z żoną odziedziczyli po jej rodzicach. Dziś jej właścicielem oficjalnym jest już syn Paweł, lecz nie mieszka na miejscu, domostwo jest więc na oku rodziców. Wszystko było dobrze, dopóki obecnemu sąsiadowi nie sprzedał ziemi, na której tamten postawił gospodarstwo. A ściślej dopóki nie zaczął stawiać kolejnych budynków.

Wszystko, co postawił miało mury w granicy mojej posesji, nie miałem nic przeciwko temu. Ale kolejna chlewnia dziwnym trafem już weszła na mój teren i to nie o jednego czy dwa pustaki, tylko na 160 centymetrów! Powiadomiłem nadzór budowlany. Przyjechali, pokiwali tylko głowami, od ręki chcieli nakazać rozbiórkę. Wszystko było jasne jak na dłoni. Sąsiad prosił, żeby odpuścić. Zgodziłem się i chyba źle zrobiłem – opowiada Stanisław Wączek.

Chciał postawić parkan, by od sąsiada się odgrodzić. Tamten nie wyraził zgody, ponieważ jest to wspólna droga dojazdu. Wączek argumentuje, że z drugiej strony domu ma taki sam dojazd, lecz w końcu machnął ręką. Sąsiad zaczął jednak budować szambo przy chlewni, wtedy Wączek już nie wytrzymał.

– Mówiłem „słuchaj Bogdan, ja ci pozwolę to budować, ale w zamian chcę się odgrodzić”. Pokazał mi na to gest Kozakiewicza. Złożyłem więc skargę do nadzoru budowlanego w Kłobucku – relacjonuje Wączek.
10 grudnia ubiegłego roku Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Kłobucku wydał decyzję, nakazującą sąsiadom rozbiórkę wspomnianego zbiornika na płynne odchody zwierzęce. Ustalono bowiem w trakcie dochodzenia (inspektorzy pojawili się na miejscu), że zbiornik wykonano niezgodnie z pozwoleniem na budowę i z zatwierdzoną dokumentacją projektową. Odstępstwa polegały na zmianie lokalizacji szamba oraz jego pojemności.

Dokumentacja przewidywała, że zbiornik będzie miał pojemność 10 metrów sześciennych, powstanie w odległości 5 metrów od granicy działki Wączków oraz 10 metrów od budynku inwentarskiego. Jak to się ma do rzeczywistości? Szambo wybudowano znów 160 centymetrów w głąb posesji Wączków, na dodatek ma pojemność czterokrotnie większą! Trudno się dziwić protestom Wączków, kto chciałby mieć na swojej działce dużą cysternę z gnojówką?

11 października 2004 budowa szamba miała być wstrzymana. Nie była. Nawet kierownik budowy potwierdził, że zbiornik wykonano niezgodnie z lokalizacją naniesioną na projekcie zagospodarowania działki.

Od decyzji powiatowego inspektora przysługuje odwołanie do szczebla wojewódzkiego. Sąsiedzi Wączka takowe złożyli. Wynik był zaskakujący. Wspomnianą decyzję uchylono w całości, postępowanie umorzono. Zastępca Śląskiego Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego Witold Sas – Nowosielski potwierdził, że zbiornik wybudowano niezgodnie z projektem, lecz uznał, że nie pełni on roli szamba!

W międzyczasie inwestor wykonał drugi zbiornik, już według dokumentacji. Sporne szambo przykrył płytą betonową, nawet bez włazu. Nadzór budowlany uznał ten zbiornik za... utwardzenie terenu.
– 18 stycznia tego roku wprowadzone zostały tuczniki do chlewni. Inspektor nadzoru przyjechał 15 lutego. Stwierdził, że nowy zbiornik jest pusty, byłem przy tym. Gdzie podziały się odchody? – pyta Wączek. Twierdzi, że gnojowica odprowadzana jest do dużego szamba, leżącego częściowo na jego posesji. Kiedyś zbiornik się wypełni, trzeba go będzie opróżnić.

Nie udało nam się uzyskać komentarza wojewódzkiego inspektora nadzoru budowlanego, dlaczego podjął taką, dość kontrowersyjną, decyzję. Była ona ostateczna w administracyjnym trybie postępowania, przysługiwało od niej odwołanie do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w czasie 30 dni. Wączkowie tego nie uczynili. Tryb odwoławczy jest niestety kosztowny. Nie znaczy to jednak że pogodzili się z obecną sytuacją. Postanowili czuwać i czekać na moment, w którym będzie opróżniane szambo, do którego w ich przekonaniu płyną ścieki.

Podkreślić trzeba, że w całej tej sprawie Wączek nie uważa swych sąsiadów za drugą stronę sporu. Przyznaje, że kiedyś zgodził się na pozostawienie chlewni na 160 cm w jego posesji, dziś ponosi tego skutki. Uważa natomiast, że został wystrychnięty na przysłowiowego dudka przez nadzór budowlany. Jego opinia na temat urzędników nie nadaje się w żadnym razie do zacytowania.

Tadeusz Bęben z kłobuckiego inspektoratu nadzoru budowlanego dobrze pamięta sprawę z Zajączek. Był na miejscu nie raz. Nie chce komentować decyzji swych przełożonych ze szczebla wojewódzkiego. Jest jednak przekonany, że postanowienie w I instancji było słuszne, zgodne i z prawem i ze zdrowym rozsądkiem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na klobuck.naszemiasto.pl Nasze Miasto