Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wampiry ze szczecińskich podziemi... Przeczytaj "Krew to nie wszystko"

Redakcja MM
Redakcja MM
Rozmowa z Izabelą Degórską, szczecińską pisarką i dziennikarką
Rozmowa z Izabelą Degórską, szczecińską pisarką i dziennikarką archiwum prywatne
Rozmowa z Izabelą Degórską, szczecińską pisarką i dziennikarką.

– Przed wakacjami wydała pani drugą część wampirzej sagi „Krew to nie wszystko”.
– No właśnie nie wiem czemu wszyscy nazywają to sagą. To jest po prostu kontynuacja „Pamięci krwi”.

– Może dlatego, że książka wszystkim się podoba i liczą na kolejne tomy.

– Chyba za wcześnie mówić, czy książka się podoba czy się nie podoba, bo ukazała się w takim momencie, kiedy wszyscy wyjeżdżali na wakacje i być może nawet nie mają pojęcia, że ta pozycja się pojawiła. Żałuję, że nie ukazała się dwa tygodnie wcześniej, bo to byłaby dobra lektura na wakacje.

– Będzie trzecia część?

– Szczerze mówiąc, wątpię. Kontynuację robi się, kiedy jest zainteresowanie czytelników, a na razie trudno ocenić czy jest.

– Pierwsza część się podobała, miała pozytywne recenzje. Były jakieś spotkania z czytelnikami?
– Jedno takie większe spotkanie było w Poznaniu na przełomie października i listopada, w takim halloweenowym klimacie, bo była dynia. To było w takim małym kinie nawiązującym klimatem do Pioniera i na koniec spotkania atrakcją miała być prezentacja horroru wybranego przez osoby, które przyszły na spotkanie. Dla mnie wielką radością było to, że po spotkaniu ze mną wiele osób wyszło i nie zostało na horror. To był taki przyjemny sygnał, że czytelnicy przyszli tam na spotkanie ze mną i z powodu mojej książki, a nie na darmową projekcję.

– Horrory ostatnio są bardzo popularne, szczególnie wśród młodzieży. Czy to był powód, dla którego zdecydowała się pani na taką tematykę?– Nie potrafię powiedzieć, w którym momencie się to u mnie pojawiło. Wiele czynników składa się na ten impuls, kiedy ma się ochotę usiąść i coś napisać od siebie. Do napisania „Pamięci krwi” pobudziła mnie wizja szczecińskich podziemi jako tła dla powieści pełnego grozy i tajemniczości. Bardzo możliwe, że klimat wampiryczny, który był wtedy dosyć silnie dostrzegany, wpłynął na mnie tak, że to poszło w tym kierunku, ale ogólnie miałam chęć napisania powieści, w której coś by się działo w naszych szczecińskich podziemiach. Zwłaszcza, że mój tata, który pracował w archiwum w szpitalu, mówił, że po takich podziemiach chodził. Mój mąż, który jako dzieciak właził wszędzie, gdzie włazić nie powinien. Też po takich miejscach chodził. Natykając się na różne publikacje dotyczące podziemi zawsze się nad nimi zatrzymywałam. Natomiast w przypadku kontynuacji to już była chęć zanurzenia się w świat, który wcześniej został stworzony. Powrotu do bohaterów, których bardzo polubiłam. Bardzo byłam ciekawa co u nich słychać. Ciągnęli mnie do siebie.

– To może nadal będą ciągnąć do siebie?

– Ja myślę, że takie tęsknoty ma każdy pisarz, jeżeli polubi swoich bohaterów. Nie zawsze jest jednak ten impuls i nie zawsze są możliwości, żeby się nad danym tematem pochylić.

– Fantastyczny świat bardzo często się pojawia w pani twórczości, a problemy poruszane są raczej współczesne. Czy ta forma pomaga pani lepiej przedstawić te problemy?
– Bardzo mnie nęci takie postrzeganie rzeczywistości, która nie jest siermiężna. Wydaje mi się to ciekawsze. A skoro już poświęcam czas na napisanie dużej formy, jaką jest powieść, to chciałoby się robić coś, co będzie porywać. Mnie akurat porywa taki świat, w którym rzeczywiście dzieje się coś niezwykłego.

– Pisanie zaczęło się u pani od „Bajki o szczęściu”, sztuki teatralnej dla dzieci, która była grana również u nas w Pleciudze. Skąd pomysł, żeby pisać dla dzieci?

– Napisałam bardzo wiele bajek dla dzieci. Niestety, sytuacja wydawnicza jest bardzo nieciekawa i wydawnictwa nie są zainteresowane publikowaniem nowych bajek. Jest tendencja, żeby to była ilustracja w stylu disneyowskim albo mangi. A wracając do pomysłu pisania dla dzieci, to pracowałam z dziećmi przez kilka lat. Z wykształcenia jestem nauczycielką przedszkolną. Przez trzy lata pracowałam z maluchami. Sama miałam małe dzieci, kiedy pisałam te bajki, więc to było dla mnie dosyć naturalne. Może mniej naturalne było to, że ujęłam to w formie sztuki teatralnej, ale to wynikało z tego, że akurat trafiłam na konkurs dramatopisarski na sztukę dla dzieci. Sukces wersji teatralnej spowodował, że zajęłam się pisaniem. Dopiero po tym sukcesie wydawnictwa chciały ze mną rozmawiać, żeby wydać moją książkę.

– Zapewne siedziała pani na widowni kiedy była wystawiana pani sztuka i widziała pani reakcje dzieci. Jakie to były wrażenia?
– Byłam na wielu swoich premierach. Nie byłam w Bułgarii, ale rozmawiałam z panią reżyser i wiem, że bardzo dobrze została przyjęta ta sztuka. To dla mnie ważne, bo po raz pierwszy moja sztuka była wystawiana za granicą w innym kręgu kulturowym i się spodobała. Oczywiście, że obserwuję co robią dzieci na widowni, jak reagują. To jest nawet ważniejsze od tego, co dzieje się na scenie. Jeżeli nie mogę być na przedstawieniu popremierowym, zawsze dzwonię do teatru i wypytuję o reakcje dzieci i wiem, że moje sztuki są dobrze przyjmowane. Co się rzadko zdarza, niektóre nauczycielki domagają się w niektórych teatrach wznowień moich sztuk. W Warszawie „Bajka o szczęściu” przez 9 lat nie schodziła z afisza. To jest duży sukces.

– Praca z dziećmi pomogła pani w pisaniu dla dzieci, a praca z dorosłymi pomogła w pisaniu o dorosłych i dla dorosłych?
– Jak najbardziej. Dziennikarstwo to zawód, w którym ma się kontakt z różnymi ludźmi. Dziennikarz ma okazję podejrzeć ludzi w nietypowych sytuacjach dla osób z zewnątrz. Mogłam zobaczyć jak funkcjonuje lekarz na sali operacyjnej, jak pracują ludzie wielu zawodów. Daje to możliwość spotkania się z bardzo różnymi osobowościami, a to jest fantastyczna baza do tego, żeby potem wykreować żywe postaci, które nie będą papierowe, nie będą mdłe. O wiele trudniej jest zrobić coś takiego osobie młodej, która ma niewiele doświadczeń i niewiele osób poznała.

– Pisała pani dialogi dla seriali, a właśnie na seriale się narzeka, że tam są papierowe i mdłe postaci. Jaki pani miała patent na seriale?
– Był problem. Pisałam dialogi, które były pisane językiem mówionym, a następnie były formatowane do tego, jak ma ta postać mówić. Podczas pracy przy serialu pracuje wielu scenarzystów. Każdy ma swój język formułowania wypowiedzi, zasób słownictwa. Gdyby w każdym odcinku postacie mówiły innym językiem, trudno by było widzom się z nimi utożsamiać. Rola producenta polega na tym, żeby formatować te wypowiedzi.

– Dziennikarstwo to zawód, w którym ma się do czynienia z wieloma osobami, a pisarz zostaje sam ze sobą, że swoimi myślami i postaciami. Nie przeszkadza pani samotność pisarza?– Jestem raczej introwertyczna. Lubię się spotykać z ludźmi, którzy mają coś fajnego do powiedzenia, ale też lubię dużo pobyć ze sobą, że swoimi myślami i dobrze mi z tym. Owszem, co pewien czas brakuje mi tego. Ale już jest lepiej, bo przez długi czas nie potrafiłam z ludźmi rozmawiać, tylko wyciągałam z nich informacje.

– Czy pani, podobnie jak wielu pisarzy, przestaje panować nad swoimi bohaterami, którzy zaczynają żyć własnym życiem?
– Jest taki moment, że podąża się za wydarzeniami, które się pojawiają. To jest fascynujący moment. Pisarz jest ciekawy co dalej się wydarzy.

ROZMAWIAŁA MAŁGORZATA KLIMCZAK


Izabela Degórska – dziennikarka, która przez 10 lat realizowała reportaże dla ogólnopolskich stacji telewizyjnych oraz współpracowała z prasą i radiem. Wyprodukowała kilka teledysków, pisała dialogi dla telenoweli „Klan”, wyreżyserowała film dokumentalny „Azyl dla dzikich ptaków”. Zadebiutowała literacko w 2002 roku „Bajką o szczęściu”, obecnie jedną z najczęściej wystawianych w Polsce współczesnych sztuk teatralnych dla dzieci. W 2008 roku nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka Wydawnictwo ukazała się „Najwyższa pora na miłość”. Mieszka w Szczecinie wraz z mężem i dziećmi.


Moje Miasto Szczecin www.mmszczecin.pl on Facebook

od 12 lat
Wideo

Stellan Skarsgård o filmie Diuna: Część 2

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto