Wiosną ub. roku zaplanowano modernizację nieczynnej stacji paliw w Waleńczowie, chodziło o demontaż sześciu starych zbiorników na paliwa. W lipcu do wymiany zbiorników przystąpiły dwie firmy. Dwaj pracownicy zajęli się jednym ze zbiorników. - Jeden z mężczyzn wszedł do środka, a drugi ze szlifierką pracował na jego powierzchni - relacjonuje Romuald Basiński, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej. - Po chwili doszło do eksplozji. Mężczyzna znajdujący się we wnętrzu zbiornika został z niego wyrzucony na zewnątrz, zginął na miejscu. Drugi z pracowników został ciężko poparzony.
Prokuratura powołała biegłego, który stwierdził, że przyczyną wybuchu było zaniedbanie. Nikt nie sprawdził oparów znajdujących w pechowym zbiorniku. Ten tylko wentylowano. Oskarżony 37-latek początkowo nie przyznawał się do winy, potem zmienił zdanie. Przyznał, że nie zlecił badań oparów, był bowiem przekonany, że nic nie zagraża bezpieczeństwu pracowników. Mężczyzna chce dobrowolnie poddać się karze. Zaproponował sobie rok i 6 miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata, 15 tys. zł grzywny, koszty i opłaty sądowe.
Najlepsze atrakcje Krakowa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?