Do zdarzenia doszło 7 października 2009 roku. Według informacji przekazanych przez pracowników urzędu, Tomasz Szymański wyniósł łącznie 55 kart stanowiących część protokołu z posiedzenia komisji rewizyjnej.
Karty udostępniono mu do przejrzenia na miejscu w pokoju przewodniczącego Rady Gminy. Po wyjściu Szymańskiego, pracownica biura rady Magdalena Nowak zorientowała się, że części z nich brakuje. Zadzwoniła do radnego, który był już poza budynkiem urzędu gminy. Niedługo potem zwrócił akta tłumacząc, że zabrał je przypadkowo.
Jednak wręczyccy radni kilka miesięcy po zdarzeniu, w kwietniu br., zawiadomili w tej sprawie prokuraturę. Przekonali ich do tego przewodniczący komisji społecznej Ryszard Francik oraz przewodniczący komisji rewizyjnej Ryszard Mańczyk.
Wcześniej sprawa była rozpatrywana podczas sesji rady (w lutym br). - To była nagonka, zastraszanie, szukanie haków - twierdzi radny Andrzej Ryś. - Nie było wystarczających dowodów. Narobiliśmy sobie tylko wstydu.
Okazało się, że prokuratura umorzyła śledztwo. - Z zeznań kilkunastu świadków wynika, że radny Szymański zwrócił te dokumenty po dwóch godzinach. Nie zostały one przez niego zniszczone, dlatego nie popełnił czynu zabronionego - mówi Barbara Makuch-Jelonek z Prokuratury Rejonowej w Częstochowie.
Najlepsze atrakcje Krakowa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?